Prasa o nas

Wybierz język:

Najlepszy ambasador Polski w Japonii. Najlepszy ambasador Japonii w Polsce

  • Napisane przez  Katarzyna Grzebyk, fot. Tadeusz Poźniak

Historia Igi Dżochowskiej, która zwiedziła niemal pół globu i poznała setki zasłużonych dla świata osobistości, mogłaby posłużyć za scenariusz całkiem niezłego filmu. Wystarczy powiedzieć, że atrakcyjna Polka o burzy blond loków była mylona z hollywoodzkimi aktorkami, jadła kolację z Paulem Newmanem, a o jej względy zabiegali amerykańscy bogacze. Napisanie scenariusza sugerował jej sam Andrzej Wajda. Jednak Iga Dżochowska zdaje się ten fakt bagatelizować, bo ma do spełnienia misję życia: wypromować Przemyśl i Podkarpacie w Kraju Kwitnącej Wiśni (i odwrotnie) tak, by spopularyzować kulturę, a przez to ułatwić wymianę gospodarczą i zachęcić do inwestowania w naszym regionie. Robi to już od 20 lat z całkiem niezłymi efektami. Niewykluczone, że gdyby jej działania zyskały większe wsparcie wśród włodarzy Podkarpacia, któryś z japońskich gigantów mógłby otworzyć tu swoją firmę.

Iga Dżochowska - Dyrektor Centrum Kultury Japońskiej w Przemyślu Prezes Fundacji Polsko - Japońskiej "YAMATO"

Zdaniem Igi Dżochowskiej, zanim dwa zgoła odmienne kraje czy regiony zdecydują się na wymianę gospodarczą, najpierw muszą dobrze poznać swoją kulturę i obyczaje, bo to co człowiekowi mało znane, jest nieprzystępne. Dlatego by przybliżyć Polakom kulturę Japonii, a Japończykom kulturę polską, dwadzieścia lat temu założyła w Przemyślu Centrum Kultury Japońskiej, a później Fundację Polsko - Japońską "Yamato". W ich prowadzeniu pomaga jej Atsuko Ogawa, znakomita japońska pianistka i nauczyciel akademicki z Osaki, która z dnia na dzień porzuciła wygodne życie w Japonii i przyleciała do kraju ukochanego Chopina, do Przemyśla, którym jest również zafascynowana.

Prócz blisko dwustu recitali fortepianowych wykładów i spotkań na temat kultury japońskiej i Festiwalu Kultury Japońskiej w Krasiczynie, Iga Dżochowska wraz z Atsuko Ogawą zajmują się organizacją konferencji naukowych z udziałem największych japońskich ekspertów (Centrum Kultury Japońskiej organizuje też koncerty japońskich muzyków - w 2005 roku w Przemyślu koncertował Kazufumi Miyazawa, sławny muzyk rockowy). Do jednych z największych osiągnięć Igi Dżochowskiej należy również zaproszenie do Przemyśla grupy ponad dwudziestu dyrektorów i prezesów największych japońskich firm (m.in. Honda, Panasonic, Toyota, Mitsui, Chisso czy NYK Logistic) na "Japońską misję gospodarczą - Przemyśl 2008". Spotkanie to miało i mogło być przełomowym momentem dla podkarpackiej gospodarki, ale entuzjazm Dżochowskiej dotyczący organizacji tego przedsięwzięcia nie znalazł wystarczającego poparcia. - Japończycy to specyficzny naród. Są konkretni, precyzyjni, uczciwi, punktualni, gościnni, więc od innych wymagają tego samego. Oni muszą widzieć, że druga strona jest przychylna oraz otwarta na współpracę. Czy Przemyśl spełnił ich oczekiwania? - zastanawia się dyrektor Centrum Kultury Japońskiej. - Szkoda, że nie wykorzystano naszej wiedzy i doświadczenia niezbędnych do "zrozumienia" przedstawicieli japońskich firm w kontaktach z naszymi biznesmenami.

Góralka żywiecko - bielska zafascynowana grodem Przemysława

Nie jest rodowitą przemyślanką, choć właśnie z tym miejscem związała swoje życie. Dzieciństwo spędziła w Żywcu i Bielsku - Białej. Liceum pedagogiczne ukończyła w Kętach, w Jaśle Studium Nauczycielskie, zaś w Krakowie psychologię na Wydziale Filozoficzno - Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W Przemyślu zakochała się podczas jednej ze swoich licznych podróży i postanowiła, że kiedyś tu zamieszka. Nie przypuszczała, że stanie się to dość szybko, bo za sprawą przyszłego męża. Tamten dawny Przemyśl zauroczył ją architekturą, niebieską wstążką Sanu oraz niezliczoną ilością drzew i kwitnących krzewów… Jednak już wtedy dużo więcej niż o Przemyślu wiedziała o Japonii.

- Kiedy miałam 4 albo 5 lat, otrzymałam od rodziców bajkę pod choinkę. Jej bohaterką była dziewczynka w słomianym kapeluszu sadząca ryż, strofowana i karana przez ojca. Wzruszyłam się tą historią i powiedziałam mamie, że chcę pójść pomóc tej dziewczynce. Mama odparła, że dziewczynka jest w dalekiej Japonii, a ja na to, że chcę tam jechać. "Dziecko drogie, czy ty wiesz, gdzie jest Japonia?" zapytała. To ziarnko ryżu właśnie wtedy we mnie zostało zasiane - wspomina. Zainteresowanie Japonią przybierało na sile. Chłonęła wszystkie informacje o Azji i Kraju Kwitnącej Wiśni i marzyła, by tam kiedyś pojechać.

Opiekunka, psycholog, dziennikarka, podróżniczka, wydawca

Droga do Japonii była dość długa. Wiodła przez USA. Iga Dżochowska wyjechała tam na zaproszenie koleżanki ze studiów, której przez lata pomagała w nauce. - Obiecała, że kiedyś mi się odwdzięczy. Jakaż byłam zdziwiona, gdy w 1987 roku otrzymałam list z zaproszeniem tak solidnym, że w tamtych czasach mogłam bez problemu wyjechać z Polski - opowiada.

W Stanach Zjednoczonych znalazła pracę jako opiekunka do dziecka, potem była psychologiem - terapeutą dzieci, które musiały zmierzyć się z ciężką chorobą matki. "Niespokojny duch" nie pozwalał młodej Idze na zbytnie lenistwo. Szybko wniknęła w środowisko mediów polonijnych, stając się ich ulubienicą. Jako dziennikarka i fotoreporterka współpracowała z "Dziennikiem Związkowym" i kobiecym magazynem "A propos", by w końcu założyć własne pismo "Życie - cztery pory", które wychodziło do końca jej pobytu w USA. Współpracowała też z polonijnym radiem, gdzie jako psycholog prowadziła popularną audycję "Rozmowy intymne na żywo".

Jako że nieustannie podróżowała i zwiedziła 43 stany Ameryki Północnej, była bohaterką programu "Gdzie jest Iga?". Dziś z tych podróży ma kilka tysięcy zdjęć, a na nich uchwycone niesamowite momenty: jak opala się na czarnych wulkanicznych plażach, fotografuje Niagarę podczas lotu helikopterem, wysiada z limuzyny przed Universal Studio w Hollywood czy trzyma pod rękę Aleksandra Kwaśniewskiego podczas letnich igrzysk w Atlancie, gdzie pracowała jako fotoreporter dla Polskiego Konsulatu Generalnego w Chicago. W jej albumie są też zdjęcia z innych podróży i spotkań, m.in. z Andrzejem Wajdą, Agnieszką Holland, Akiro Kurosawą, ambasadorami Japonii w Polsce, najważniejszymi japońskimi muzykami i artystami. W pamięci zaś niepowtarzalne spotkania m.in. z Magdaleną Abakanowicz, Zbigniewem Brzezińskiem, kard. Adamem Kozłowieckim, Andrzejem Sewerynem, Basią Trzetrzelewską czy Ryszardem Horowitzem.

"Żyłam jak gwiazda, nie będąc gwiazdą"

Podczas pobytu w USA poznała rodowitą tarnowiankę, niesamowitą Yolę Czaderską - Hayek (jedyną Polkę zasiadającą w komisji przyznającej Złote Globy, Kobietę Roku 2010 w Hollywood - przyp. red.), u której bywała częstym gościem. Znajomość z Yolą, prowadzącą w swojej willi Salon polskiej kultury, zaowocowała niezwykłymi zdarzeniami. Pewnego razu Igę wysiadającą z limuzyny prowadzonej przez czarnoskórego szofera, wzięto za znaną hollywoodzką aktorkę. Innym razem witał ją z honorami podczas swoich urodzin w Palm Springs George Montgomery, aktor złotej ery Hollywoodu. Na owych urodzinach siedziała ramię w ramię z Paulem Newmanem i pierwszą żoną Ronalda Reagana, otoczona błyskiem flesz, wzbudzając zainteresowanie gwiazd, i fotoreporterów. W Beverly Hills poznała m.in. Georga Miltona (członka akademii przyznającej Oscary - przyp. red.), z którym tamtejszy show-biznes starał się ją na próżno "zeswatać". Nie była tym zainteresowana, zbyt ceniła w sobie niezależność.

Jeszcze innym razem małżeństwo zaproponował jej 80-letni ordynator jednego z amerykańskich szpitali. Warunek był jeden - miała być z nim do końca życia. Potem miała dostać: fabrykę soków w Kalifornii, wytwórnię perfum pod Paryżem i dom nad Jeziorem Michigan. Powiedziała zdecydowanie "nie". - Czy Ty wiesz, co robisz? - pytał młodszą o około 50 lat Igę. - W Polsce jest taka bieda. Zobacz, jak ułożyła sobie życie Barbara Piasecka-Johnson. - I am not Piasecka-Johnson - wyjaśniła stanowczo lekarzowi. Nawet Amerykanki były zdumione, że nie skorzystała z takiej propozycji. Wielbiciel zmarł w wieku 82 lat.

- Przez pięć lat w USA żyłam jak gwiazda, nie będąc przecież żadną gwiazdą. Patrząc z perspektywy lat dziś żałuję, że kiedykolwiek wyjechałam z Ameryki. Los dał mi naprawdę wiele, więc nie powinnam narzekać. Dostałam wiele szans, ale nie wszystkie wykorzystałam. Przez skromność? Uczciwość? - zastanawia się Iga Dżochowska.

Witaj Japonio!

W 1992 roku musiała wrócić do Polski, by zakończyć rozdział pod tytułem małżeństwo. Niedługo potem poleciała do Japonii, o czym marzyła od lat. Bilety były niewyobrażalnie drogie, życie w Japonii także. Ale w zamian dotknęła ryżowej ziemi. Witały ją drzewka bonsai, cudowny klimat, kwitnące wiśnie i kolorowe ulice pełne bajecznych kimon... Zafascynowana Japonią znalazła się w środowisku artystów, z którym nawiązała kontakty. Po raz drugi poleciała do Japonii na zaproszenie sławnej japońskiej pianistki. Te kontakty owocują do dziś.

Zauroczenie Japonią kwitnie nadal. Można powiedzieć, że Centrum Kultury Japońskiej i Fundacja Polsko - Japońska "Yamato" w Przemyślu działają niczym najlepsze ambasady tych krajów. Działalność non-profit Igi Dżochowskiej była już wielokrotnie nagradzana. W 2010 roku otrzymała Nagrodę Specjalną Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Bogdana Zdrojewskiego za zasługi na rzecz kultury polskiej, a w 2011 r. za dokonania w Roku Chopina; w 2010 r. dyplom od ambasadora Japonii za "znaczący wkład w rozwój wzajemnego zrozumienia i stosunków przyjaźni pomiędzy Japonią i Rzeczpospolitą Polską" oraz w 2011 r. dyplom od władz Przemyśla dla Lidera Sukcesu za "zaangażowanie na rzecz rozwoju i budowania pozytywnego wizerunku Ziemi Przemyskiej we Wspólnocie Europejskiej".

Iga Dżochowska chciałaby jednak działać jeszcze prężniej. Marzy się jej, by stworzyć Ogród Sztuki Japońskiej (projekt jest już gotowy, ale nie znalazł poparcia u władz) oraz herbaciarnię obok biura fundacji, gdzie mieszkańcy mogliby w spokoju celebrować picie zielonej herbaty, jeść ryżowe ciasteczka i słuchać relaksuącej orientalnej muzyki. Marzy się jej również organizacja Festiwalu Kultury Polskiej w Japonii z mocnym akcentem podkarpackim - strona japońska czeka na tę imprezę, jednak Centrum Kultury Japońskiej nie jest w stanie udźwignąć kosztów organizacji tego przedsięwzięcia. Na razie regularnie od dziesięciu lat odbywa się w Krasiczynie Festiwal Kultury Japońskiej, który przyciąga tłumy osób. Relacjonowała go nawet japońska telewizja. Najbliższa, jedenasta już edycja, rozpoczyna się 5 sierpnia.

Iga Dżochowska, mimo wielu przeciwności losu, żywi wielki sentment do Przemyśla i Podkarpacia. Już dawno mogłaby stąd wyjechać i przenieść działalność do większego miasta w Polsce, a nawet za granicę - do USA czy Japonii. Przedstawiciele kilku polskich miast proponowali jej, by wyprowadziła się z Przemyśla i promowała w ten sposób inne miasto. Propozycje były bardzo konkretne i naprawdę kuszące. Nie zgodziła się, bo jest konsekwentna i wierna swoim przekonaniom. - "Nie można iść przez życie wieloma drogami jednocześnie" - twierdzi, cytując Rabindranatha Tagore. Poza tym w Przemyślu ma własny kawałek ziemi, gdzie żyje ekologicznie i opiekuje się pokrzywdzonymi przez los i ludzi zwierzętami. Choć mogłaby być dziś bogatą hollywoodzką wdową albo właścicielką wytwórni perfum we Francji, czuje się spełniona, żyjąc skromnie w Przemyślu. Jest szczęśliwa za każdym razem, gdy uda się jej uratować życie kolejnego bezdomnego zwierzęcia. Jest wegetarianką z pobudek etycznych. Uważa, że martwe mięso powinno się grzebać, a nie zjadać.

Nie zraża się, że w ciągu 20 lat działalności nie zrealizowała wszystkich swoich planów - nie powstał ogród japoński, a misja gospodarcza w 2008 roku zakończyła się fiaskiem. Tłumaczy to sobie jedną z ulubionych sentencji Gandhiego, być może najlepiej oddającą charakter jej aktywnosci: "Najpierw cię ignorują. Potem się z ciebie śmieją. Potem z tobą walczą. Potem wygrywasz."

"VIP Biznes & Styl" Numer 2 (22) Marzec-Kwiecień 2012

Zobacz również